Jared Leto to najgorsza część Trona: Ares
Największy problem ma Jared Leto Tron: Ares . Kontynuacja klasycznej serii wprowadza nową obsadę postaci, w tym tytułowy program Jareda Leto, który stał się buntownikiem. Największy emocjonalny rdzeń filmu opiera się na jego postaci, skupiającej się na programie przeznaczonym wyłącznie dla żołnierza mógł stać się swoją osobą .
Niestety, film również cierpi najbardziej na występie Aresa. Jared Leto w roli Aresa nie udaje się osiągnąć właściwej równowagi emocjonalnej potrzebnej do pełnego wyładowania łuku emocjonalnego. To, co sprawia, że jest to frustrujące, to sposób, w jaki powinno to działać, ale Leto nie jest w stanie powstrzymać celowo powściągliwej postaci od wrażenia drewnianego.
Jared Leto nie był odpowiednią obsadą, aby Ares zagrał
Jared Leto jest osobą rozpraszającą Tron: Ares a jego niestety jednodźwiękowy występ ostatecznie okazał się najbardziej frustrującym elementem filmu. Jako producent wykonawczy filmu jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek powstanie jego wersja Tron: Ares w którym nie było Leto w obsadzie. Jednak to zły wybór dla Aresa.
W tej postaci istnieje naturalny rozdźwięk i ciekawość, które należy przekazać, gdy Ares poznaje świat. To właśnie tam leży jego wątek – idealna maszyna do zabijania ucząca się bycia człowiekiem. Trudno jest zachować równowagę, aby postać o zimnej logice charakteryzowała się pewną dozą niepewności i... to ten, którego Leto nie postrzega jako Aresa .
Ares jest zawsze szorstki i bezpośredni. Istnieje pewne rozłączenie z postacią, przez co wydaje się ona zbyt szyfrowana, gdy fabuła poszerza jego światopogląd. Ta chłodniejsza krawędź działa już na początku, ale nawet to utrudniają wybory aktorskie Leto. Jest zbyt wiele ludzkich wątpliwości co do jego natychmiastowej dostawy podważając zaskoczenie związane z jego „zdradą”.
Leto nadaje bohaterowi zbyt wiele osobowości, ale nie rozwija jej dalej, gdy Ares w końcu zyskuje pewną dozę nieoczekiwanego człowieczeństwa. Kończy się to tym, że przedstawienie sprawia wrażenie drewnianego, a nie zamierzonego łuku, w którym robotyczna postać staje się empatycznym bohaterem. To rozprasza zwłaszcza w porównaniu z resztą obsady .
Oprócz skomplikowanego życia osobistego Jareda Leto, obsada ostatecznie odwraca uwagę widzów od wrażeń związanych z filmem. Leto gra Aresa dość jednotonowo z dosadnością, która w teorii działa na tę postać, ale czyni ją nieatrakcyjną w praktyce. To czyni go nudnym bohaterem Tron: Ares trzeba unikać.
Inna wydajność mogła poprawić Tron: Ares
Największą frustrację związaną z występem Leto w Tron: Ares jest to, że inni aktorzy zrobili coś podobnego, ale osiągnęli to, czego brakowało Leto. Leto ma pewien moment rozłączenia w górnej części filmu, ale postać zbyt szybko staje się bohaterem zadającym pytania swojemu okrutnemu panu za późno na rozwinięcie prawdziwej osobowości .
Doskonały przykład tego rodzaju dobrze wykonanego łuku można znaleźć w Blade Runner 2049 film, w którym faktycznie Jared Leto był antagonistą. Ryan Gosling gra główną replikę K w tym filmie z chłodną i bezstronną atmosferą, która stopniowo nabiera bardziej ludzkich odcieni. To zwodniczo subtelne przedstawienie dzięki czemu ewolucja łuku wydaje się naturalna.
To rodzaj występu, który powinien być podstawą Tron: Ares . Tytułowy bohater i jego rozwój stanowią emocjonalną podstawę filmu, ale Leto nie zapewnia tej zacienionej kreacji takiego rozwoju, jakiego domaga się cała historia. Nigdy nie miał poczucia, że maszyna staje się człowiekiem po prostu maszyna o przyjemnym podejściu.
Występowi Leto brakuje spokojnej głębi emocjonalnego łuku. Nigdy nie wydaje się być skonfliktowany ani nawet niechętny w związku ze swoimi wyborami. Nie ma wątpliwości, że nie ma sprzecznych programów, a raczej surowe podejmowanie decyzji. Kontrastuje to z Jodie Turner-Smith w roli Ateny która widzi wiele tragicznego ciężaru w przedstawieniu skazanej na porażkę lojalności bohaterki i zranionych uczuć wobec Aresa.
Leto odgrywa tę rolę z oderwaną aurą, która nigdy do końca nie ląduje ponieważ jego tępa, robotyczna pewność siebie jest obecna nawet wtedy, gdy postać powinna zostać utracona. Występ jest pewny, nawet jeśli brakuje mu słów lub ogarniają go nowo odkryte emocje. Musiało istnieć poczucie bezbronności niewielkie, ale niezaprzeczalne, aby wątek postaci się zakończył.
Największy problem z Tron: Ares jest to, że głębi potrzebnej do działania postaci po prostu nie ma w przypadku występu Leto. Sprawienie, że sucha i zautomatyzowana postać nadal sprawia wrażenie prawdziwej, jest trudne ale jest to coś, w czym grają inni aktorzy, jak Michael Fassbender Prometeusz Alana Tudyka w Ja Robot i Rutger Hauer Łowca androidów osiągnęli.
Gdyby Leto odkrył, że film by na tym zyskał. Leto dobrze przystosowuje się do akcji, ale dramatycznym aspektom przedstawienia brakuje głębi to szkodzi ogólnej narracji. Tron: Ares byłoby lepiej, gdyby obsadzono Leto w roli Dillingera i zatrudniono kogoś innego do roli Aresa.
